Początek sanacji finansów państwa

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2024-08-28 18:30

Rada Ministrów po długich debatach, trwających z udziałem ministra finansów jeszcze we wtorek do północy, przyjęła w środę wstępny projekt ustawy budżetowej na 2025 r.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Ogromny dokument zostanie w czwartek zamieszczony na portalu Rządowego Centrum Legislacji i tak naprawdę dopiero wtedy wszyscy interesariusze zostaną zrównani w poziomie wiedzy o szczegółach, w których jak wiadomo tkwi diabeł. Przez pierwszą dobę musieliśmy opierać się jedynie na przekazie z konferencji prasowej premiera i resortu finansów oraz na ogólnym komunikacie.

Rząd tzw. konsorcjum 15 października potwierdził, że utrzymuje prosocjalne wydatki rozdmuchane przez PiS. Co zrozumiałe, ponieważ ich wstrzymanie lub zawieszenie miałoby bardzo negatywne następstwa polityczne. Zdecydowanie gorzej wygląda realizacja własnych obietnic udziałowców konsorcjum z kampanii wyborczej. Przyszłoroczna kołdra budżetowa okazuje się wyjątkowo wręcz krótka i na pewno nie okryje wszystkich chętnych. Ustawowy deficyt budżetu państwa w 2025 r., tzn. jego limit, wyniesie aż… 289 mld zł, czyli 7,3 proc. PKB. To kwota wręcz szokująca, ale minister Andrzej Domański natychmiast wyjaśnił, że w warunkach porównywalnych z ustawą budżetową na 2024 r. deficyt wyniósłby 180,8 mld zł, czyli 4,6 proc. PKB. Nastąpiłaby zatem realna kwotowa poprawa, ponieważ limit zapisany w tegorocznej ustawie wynosi 184 mld zł.

Przyczyna kwotowego paradoksu zapisana jest w tytule tego tekstu. Poniedziałkowy komentarz „Żeby budżet był budżetem” zakończyłem zdaniem „Ogarnięcie i włączenie setek puszczanych bokiem miliardów do ustawy budżetowej to warunek postawienia finansów publicznych Polski na nogi”. No i w środę właśnie się okazało, że rząd stawia pierwszy, bardzo ryzykowny krok w tę właściwą stronę. Górnolotnie nazywa się to przywracaniem konstytucyjnej roli ustawy budżetowej jako podstawowego aktu zarządzania finansami państwa. Chodzi o ich transparentność oraz kontrolę parlamentarną nad gromadzeniem i wydatkowaniem publicznych pieniędzy. Budżet 2025 rok obejmuje spłatę 63,2 mld zł zobowiązań z tytułu obligacji wraz z odsetkami: Polskiego Funduszu Rozwoju z 2020 r. przeznaczonych na sfinansowanie rządowego programu tarcz osłonowych oraz Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), przeznaczonych na sfinansowanie w latach 2020-23 funduszu antycovidowego. Poza tym ograniczone zostanie przekazywanie skarbowych papierów wartościowych mających charakter wydatków, zaś plany funduszy rządowych umiejscowionych w BGK zostaną przynajmniej umieszczone w uzasadnieniu do projektu ustawy budżetowej. Wyczyszczenie gigantycznego księgowego fałszerstwa poprzednich władców kraju potrwa jeszcze ze dwa, może trzy budżety – ale grunt, że się rozpoczęło.

Najtrudniejszym do zrealizowania obszarem przyszłorocznego budżetu będą wydatki militarne. W samej ustawie oraz w planie wyodrębnionego Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych zapisane została rekordowa kwota – łącznie aż 186,6 mld zł, co stanowi 4,7 proc. planowanego przyszłorocznego produktu krajowego brutto. Wypada przypomnieć, że latach 2022-24 wydatki na obronność wyniosły procentowo odpowiednio: 3,0, 4,2 i ponownie 4,2. Wygląda zatem na to, że niezależnie od opcji rządzącej – Polska w obliczu wojny tuż za naszą wschodnią granicą utrwala w kategorii odsetkowej pozycję zdecydowanego lidera Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego, nie mówiąc już o Unii Europejskiej. Poczucie narodowej dumy zakłócają jednak drobiazgi – wydatki militarne w znacznym stopniu finansowane będą z kosztownych i trudnych do uzyskania kredytów, zaś nierozumna Komisja Europejska wcale nie jest skłonna do wyłączenia ich z procedury polskiego nadmiernego deficytu…